Historia - Zamek w Mirowie został zbudowany w czasach Kazimierza Wielkiego, około połowy XIV w., choć przypuszcza się, że już wcześniej istniały w tym miejscu drewniano-ziemne zabudowania.
DRZEWORYT WEDŁUG RYSUNKU KOSTRZEWSKIEGO, TYGODNIK ILUSTROWANY 1863 |
PLAN ZAMKU Z XVI WIEKU WG B. GUERQUINA |
Początkowo warownię tworzyła kamienna strażnica podległa pod pobliski zamek w Bobolicach, która wraz z nim wchodziła w skład systemu obronnego znanego dziś jako Orle Gniazda.
Strażnicę bardzo szybko rozbudowano do rozmiarów zamku. Warownia została nadana jako lenno Władysławowi Opolczykowi przez Ludwika Węgierskiego, jednak za prowadzenie wrogiej Polsce polityki Władysław Jagiełło odebrał ją. Pod koniec XIV w. zamek w Mirowie stał się własnością Krystyna z Koziegłów, z czasem przechodząc w ręce kolejnych rycerskich rodów. W 1442 r. dobra mirowskie nabył Piotr z Bnina i zapoczątkował rozbudowę zamku.
Kontynuowali ją następni właściciele – Myszkowscy herbu Jastrzębiec, którzy przenieśli tu swoją siedzibę rodową (pisząc się później „Margrabiami na Mirowie” – tytuł „Marchio de Mirow” nadał im papież w 1596 – chodziło im jednakże o inny Mirów zbudowany w 1592, od 1601 związany z Ordynacją Pińczowską).
Za ich czasu zamek podwyższono oraz zbudowano wieżę mieszkalną. Jednakże ograniczone możliwości rozbudowy spowodowały, że Myszkowscy przenieśli się do nowej, wygodniejszej siedziby. Zamek przeszedł w ręce Piotra Korycińskiego, a następnie rodziny Męcińskich.
Zamek w Mirowie mocno ucierpiał podczas potopu szwedzkiego, kiedy zniszczono znaczną część murów. Mimo podjętych przez właścicieli prac remontowych powoli popadał w ruinę i ostatecznie został opuszczony w 1787 r. Warownia stała się źródłem kamiennego budulca dla okolicznych mieszkańców, co przyspieszyło jej spustoszenie.
W 2006 r. rodzina Laseckich – obecnych właścicieli zamku – rozpoczęła prace zabezpieczające mające na celu ratowanie tego zabytku. Na zlecenie przedstawicieli rodziny: senatora Jarosława W. Laseckiego i jego brata Dariusza Laseckiego rozpoczęto szereg badań, na podstawie których opracowywany był optymalny sposób zabezpieczenia ruin. Prace odbywają się pod nadzorem specjalistów.
Obecnie nie jest możliwe zwiedzanie wnętrza zamku, który ze względu na zagrożenie jakie stwarza dla turystów, musiał zostać ogrodzony. Docelowo zamek w Mirowie zostanie udostępniony dla ruchu turystycznego, planowana jest również częściowa rekonstrukcja zawalonych ścian.
Film o Zamku w Mirowie
https://www.youtube.com
Legenda o dwóch braciach
Dawno dawno temu właścicielami obu zamków byli dwaj
bracia bliźniacy. Spragnieni częstych kontaktów ze sobą połączyli swe
zamki podziemnym przejściem, w którym często się spotykali, rozmawiali
ze sobą omawiając bieżące sprawy w intymnej atmosferze, bez świadków.
Kiedyś weszli w posiadanie ogromnych skarbów, prawdopodobnie
odziedziczonych po zmarłym krewnym. Powierzyli je murom podziemnego
przejścia, a na straży postawili znajomą obu braciom czarownicę, o
urodzie, która odstraszała potencjalnych poszukiwaczy skarbów równie
skutecznie co czary. Łączyła braci głęboka więź. Nie mieli przed sobą
żadnych tajemnic i większość ważnych decyzji podejmowali wspólnie. Jeden
dla drugiego w ogień by skoczył.
Aż pewnego razu, z jednej z wypraw wojennych, pan na
Bobolicach przywiózł brankę, pannę z wysokiego rodu, w której zakochał
się bez pamięci i zabrał ją z sobą do domu. Dziewczyna była
niepospolitej urody. Gdy ją ujrzał brat bliźniak, zakochał się w niej od
pierwszego wejrzenia. Jak powiadają "miłości i kaszlu nie da się
ukryć". Tak więc właściciel Bobolic szybko zorientował się w sytuacji. A
że uniósł się gniewem i poczuł straszliwą zazdrość postanowił "schować"
dziewczynę, by mieć ją tylko dla siebie,a za najwłaściwsze uznał
miejsce, gdzie ukryte były skarby, przy którym dzień i noc czuwała
czarownica.
Zapomniał jednak o tym, że co noc czarownica latała
na swej miotle na sabaty na Łysej Górze. W tym czasie brat z Mirowa
zakradał się do podziemi i z czasem zjednał sobie przychylność
dziewczyny.
Nie wiadomo jak długo nie wydałaby się ta
tajemnica. Jednakże czarownica odlatując zostawiała na straży swego psa,
czarnego wilczura bardziej przypominającego diabła niż przyjaciela
człowieka. Otóż pies ten ujadał niestrudzenie za każdym razem, gdy brat z
Mirowa odwiedzał ukochaną. Hałas musiał być wielki, skoro zaintrygowany
brat z Bobolic udał się wreszcie któregoś dnia, by sprawdzić co się
dzieje w podziemnym przejściu. Zastał parę kochanków w czułym uścisku.
Wiedziony strasznym gniewem dobył miecza i ugodził nim śmiertelnie swego
brata. W tej samej chwili z nieba spadł piorun i raził śmiertelnie
bratobójcę.
A jaki był dalszy los więzionej dziewczyny? Podobno
przebywa wciąż w podziemiach, razem ze skarbami, nadal pilnuje jej
czarownica i jej pies. A gdy czarownica leci na sabat, na wieży zamkowej
pojawia się postać kobiety w bieli, stojącej nieruchomo, zapatrzonej w
dal...
Zamek w Mirowie stoi przy samej drodze, więc w zasadzie nie da się go przegapić.
Auto można zaparkować na parkingu przy pobliskiej restauracji, w której później można coś przekąsić.
Wejście na teren zamczyska jest niemożliwe ale, jak zapowiada właściciel, w ciągu kilku lat ma się to zmienić.
Od Mirowa spacerkiem dojdziemy do zamku w Bobolicach. Jakieś 1,5 km spokojnie przeszedł 5 letni Marcel. O naszej wycieczce do Zamku w Bobolicach w następnej odsłonie.
Komentarze
Prześlij komentarz